Wybuch
wulkanu na wyspie Heimaey
Będąc w Islandii warto zobaczyć wyspy Vestmannaeyjar, znajdujące się blisko jej południowego brzegu. Ciekawa jest historia tych wysp. Znajdują się one na terenach wulkanicznych i powstały z wybuchów wulkanów. Naukowcy stwierdzili, że pierwsze wysepki były już 10 000 lat temu, a większość z nich pochodzi z okresu sprzed 5 000 lat. Wprawdzie jest 13 wysepek różnej wielkości, ale tylko jedna, Heimaey jest zamieszkała. Wszystkie te wysepki mają bujną roślinność i żyje na nich niezliczona liczba najrozmaitszych gatunków ptaków. Poza tymi wysepkami jest 30 małych skał wystających z oceanu, a pochodzą one również z wybuchów wulkanów.
Skąd pochodzi nazwa wyspy? Ingólf Arnarson, pierwszy osadnik w Islandii w 874 r., miał stryjecznego brata Hjörleifa Hróðmarssona. Ten, jak wielu innych osadników, miał 5 irlandzkich niewolników. Niestety w czasie wyprawy niewolnicy zamordowali go, porwali kobiety, ukradli łódź i wypłynęli na morze, chroniąc się na wyspach. Długo tam nie przebywali, Ingólf odnalazł ich na Heimaey i ukarał śmiercią. Ponieważ niewolnicy pochodzili z Irlandii, wyspy nazwano Wyspami Ludzi z Zachodu, czyli Vestmannaeyjar, gdyż dla wikingów Irlandia leżała na zachodzie. Później na Heimaey osiedlił się Herjölf
Baldersson.
Pierwszy opis wysp pochodzi z 1211 r., kiedy to osadnik Sörli Kolsson zobaczył płonącą nową wyspę Eldeyjar. W tym to roku na skutek podwodnego trzęsienia ziemi wiele wysepek znikło, a powstały nowe. W 1178 r. zakonnik Herbert von Clairvaux w swojej książce Liber miraculorum (Księga cudów) opisał ....wieczny ogień jest na dnie morza, gdyż często można zobaczyć, z jaką siłą wydostaje się on z morza na powierzchnię, niszczy ryby i wszystko co jest w wodzie. Ogień atakuje statki, których kapitanowie tak szybko jak to tylko jest możliwe, uciekają z tych miejsc, aby ratować życie marynarzy... Z XIII w. znane są opisy kilku wybuchów podwodnych wulkanów, tworzących na krótki czas małe wysepki.
17 czerwca 1627 r. piraci algierscy napadli na Heimaey. Z ówczesnych 500 mieszkańców, 242 porwali, a 34 zamordowali. Porwanych przewieźli do Algierii
i sprzedali w niewolę. W następnych stuleciach były na wyspie liczne epidemie, wyniszczające ludność. W 1783 r. wybuchy wulkanów pokryły lawą ok. 200 km² morza, uniemożliwiając statkom żeglugę. Lawa zniszczyła ławice ryb i na wyspie zapanował głód. Ludność żywiła się ptakami oraz rośliną zwaną hvönn. Głód spowodował zmniejszenie się liczby mieszkańców do 350 osób. Wtedy też powstała mała wysepka, nazwana Nyey albo Nyo (Nowa wyspa), którą przejął rząd duński. Chciano postawić na niej kamień z herbem króla Danii, ale w następnym roku wysepka znikła.
W 1830 r. znowu podwodne wulkany dały znać o sobie. Wybuch trwał blisko rok i był połączony z trzęsieniem ziemi. W 1896 r. na południu wysp zobaczono ogień nad wodą, ale pochodził on ze starego wybuchu. Niedawno zaś, w 1963 r. wybuch podwodnego wulkanu spowodował powstanie nowej wyspy, nazwanej Surtsey. Jej nazwa pochodzi od imienia legendarnego ognistego olbrzyma Surtura. Była to nadzwyczajna okazja dla uczonych z całego świata, oglądanie powstawania wyspy, a potem powstawania na niej życia. Wyspa jest 1 100 m długa, 800 m szeroka i 188 m wysoka i jest drugą co wielkości wyspą archipelagu.
Ale największa katastrofa miała miejsce w 1973 r. na wyspie Heimaey. 23 stycznia o godz. 1,55 powstało małe trzęsienie ziemi, a zaraz potem wybuch wulkanu Helgafell, wygasłego od 5 000 lat. Na wschodnim brzegu wyspy utworzyła się szpalta długości 1 800 m, a z 40 miejsc wybuchały fontanny lawy, spływającej później strumieniami do oceanu. Przerażona ludność wyspy (5 273 osoby) natychmiast rozpoczęła ewakuację. Na szczęście, z powodu złej pogody rybacy nie wypłynęli na połów i w porcie były wszystkie łodzie i statki. Bez paniki zabierano najpierw kobiety, dzieci i starców. Wezwano na pomoc wszystkie statki przepływające w pobliżu. Z Reykjavíku wysłano również statki i samoloty, także z bazy NATO w Keflavíku. Przewożono nimi pacjentów i pracowników szpitala. Na lotnisku panował duży ruch, gdyż lawa zbliżała się coraz bardziej, bez przerwy lądowały i startowały samoloty islandzkie i amerykańskie. Ostatni odleciał z wyspy słynny pilot i lekarz Björn Pálsson. Mówił potem Widok był straszny, wyglądało to jak piekło, gorąca, czerwona lawa i ogień z kilkudziesięciu miejsc. Było niebezpiecznie lądować, gdyż panujący żar mógł uszkodzić samolot. Toteż musiałem szybko opuścić
lotnisko...
Akcja ratownicza była wzorowo zorganizowana, statki dopływały do Þorlákshöfn na południowym wybrzeżu Islandii. Tam czekały już autobusy, które przewoziły uchodźców do oddalonego o 50 km Reykjaviku. W stolicy przygotowano dla nich kwatery w hotelach, szkołach, a nawet w salach kinowych. Nikt nie zginął, nikt nawet nie był ranny. Graniczyło to z cudem, biorąc pod uwagę, że na Heimaey szalał ogień. Na wyspie pozostało tylko 150 ochotników, aby zdemontować stację nadawczą, elektrownię oraz 5 największych przetwórni ryb i 2 fabryki mączki rybnej. Ich wyposażenie ładowano na statki. Wywieziono też zwierzęta domowe i bydło, dużą część wyposażenia mieszkań oraz 800 samochodów. Zabrano także z magazynów solone ryby i mięso, a ze stoczni wyprowadzono 8 statków. Przy załadunku statków pomagali żołnierze z bazy NATO.
A na wyspie szalejąca lawa zaczęła zagrażać miastu. Trzeciego dnia po wybuchu powstał wielki krater nowego wulkanu o średnicy ok. 150 m. Fontanny lawy sięgały nawet na wysokość 600 m, a dym z wybuchu na 9 km. Bomby z lawy uderzały w centrum miasta i wywoływały pożary. Wiatr powodował, że popiół i żwir spadły na miasto, niszcząc przede wszystkim okna domów. Blisko 14 000 okien okryto przywiezioną samolotami blachą falistą. Ponieważ wiele domów miało płaskie dachy, aby uchronić je przed zawaleniem, ratownicy usuwali z nich popiół i żwir.
Lawę polewano morską wodą. Fizyk Þórbjörn Sigurðgeirsson ustalił, że lawa w temperaturze ok. 800 °C zalewana wielką ilością morskiej wody zamienia się
w twardy kamień. Woda była pompowana przez liczne statki i dostarczana na ląd rurami o średnicy 900 mm (43 mln litrów dziennie). Dodatkowe pompy dostarczyła baza w Keflavíku. Załogi polewające lawę musiały się często zmieniać, gdyż mimo ochronnych kombinezonów ludzie nie mogli wytrzymać gorąca i zaduchu. Mimo tych działań, 22 marca lawa dotarła do miasta, przerwała wał ochronny i zniszczyła 60 domów. Do końca marca, z 1 200 domów w mieście, zniszczyła 380. Szczęśliwie, stygnąca lawa utworzyła wysoką barierę, która skierowała gorący strumień do oceanu. Wylewająca się lawa przestała już zagrażać miastu i portowi.
W miarę stygnięcia lawy zaczęto czyścić ulice, a domy odbudowywać. Pomagały w tym liczne organizacje islandzkie i zagraniczne. Powoli wracali mieszkańcy, przywożąc dobytek i urządzenia fabryczne. Na początku lipca grupa wulkanologów sprawdziła krater i stwierdziła, że wulkan przestał działać. Nowy krater nazwano Eldfell, czyli Góra ognia. Wybuch trwał 158 dni, aż do29 czerwca. W tym okresie wypłynęło z wulkanu blisko 250 mln m³ lawy a na miasto spadło 25 mln m³ popiołu i żwiru. Wulkan podwyższył się do 227 m, a lawa spływająca do oceanu powiększyła powierzchnię wyspy. Po dwóch latach prawie śladu nie było po tej strasznej katastrofie. Przywrócono produkcję w fabrykach i wyspa dalej przoduje w Islandii w produkcji przetworów rybnych. Nawet ptaki wróciły na swoje stare miejsca.
Islandczycy w walce z wulkanem dowiedli, że przy dobrej organizacji i odpowiednim zabezpieczeniu, można taki wybuch przeżyć, a organizacja ewakuacji mieszkańców była tak wzorowa, że wzbudziła powszechne zdumienie i podziw. Zatrzymanie przepływu lawy przez polewanie jej wodą uratowało wyspę przed zniszczeniem. Islandia zdała egzamin!
Wyspy Vestmannaeyar to przede wszystkim kolonie ok. 30 gatunków ptaków. W sierpniu zaczynają już latać małe maskonury. Wiele z nich po wyjściu z gniazda jeszcze nie potrafi dobrze fruwać i ląduje w środku miasta, szczególnie kiedy jest oświetlone. Wieczorem i w nocy dzieci zbierają je do pudełek, a rano wynoszą do oceanu, gdyż ptaszki te potrafią już doskonale pływać. Dla turystów to też atrakcja. Zwiedzanie Heimaey jest bardzo interesujące. Wycieczka na szczyty wulkanów, starego Helgafell i nowego, jeszcze ciepłego Eldfell, pozwala zobaczyć wysepki i skały dookoła. Po drodze do wulkanu można zobaczyć pamiątkowy kamień poświęcony pastorowi Jónowi Þórsteinssonowi, którego piraci algierscy zamordowali 17 czerwca 1627 r. Ciekawe do obejrzenia jest muzeum i akwarium. W sierpniu odbywa się coroczny festiwal środka lata, ściągający wielu turystów. A jak dojechać do wyspy Heimaey? Samolotem z Reykjaviku albo statkiem z Þorlákshöfn, dokąd można z Reykjavíku przyjechać autobusem.
Stefan Ziętowski
|