DANE
   HISTORIA
   LUDZIE
   JĘZYK
   KUCHNIA
   TURYSTYKA
   KSIĄŻKI
   FAQ
   SONDA
   INNE STRONY
   WIADOMOŚCI
   ARTYKUŁY
   KAWIARENKA
INNE
   O AUTORZE
 

Wyprawa do wnętrza Ziemi

Słynny pisarz francuski Jules Verne (1828-1905), autor wielu popularnych powieści, tłumaczonych również na język polski, jak Pięciotygodniowa podróż balonem nad Afryką (1863 r. – wydanie polskie 1873 r.), Dzieci kapitana Granta (1868 r. – wydanie polskie 1876 r.), czy też 20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1870 r. – wydanie polskie 1870 r.) i wielu innych, napisał też książkę pod dziwnym tytułem Wyprawa do wnętrza Ziemi (Voyage au centre de la terre, 1867 r.), przetłumaczoną także na język polski. Nas ciekawi ona tym, że wyprawa rozpoczęła się w Islandii w wulkanie pod lodowcem Snæfellsjökull. Dlaczego Verne wybrał właśnie Islandię? Prawdopodobnie oparł się na opisie Islandii, który ukazał się w latach 1839-52, jako dzieło francuskiego lekarza i naukowca, Paula Gaimarda (1805-90) z rysunkami Augusta Mayera. Zarówno ówczesna egzotyka wyspy, jak również rysunek jaskini pod lawą w Surtshellir musiały bardzo Verna zauroczyć. Jaskinia sięga ponad 1 300 m i mało który badacz dotarł do samego końca (rysunek pokazaliśmy w naszym biuletynie 2/2002). Wystarczy trochę fantazji, aby sądzić, że taka wielka podlawowa jaskinia, mało wówczas znana, jest znacznie dłuższa i może prowadzić do środka Ziemi.

Bohater powieści, młody Axel, opisuje jak doszło do wyprawy na Islandię. Jego wuj Lindenbrock był profesorem na uniwersytecie w Hamburgu i wybitnym uczonym – tak go przedstawia autor w swojej powieści – znalazł w książce Snorrego Turlesona Heimskringla (czyli Snorriego Sturlusona) świstek pergaminu. Były tam wypisane jakieś dziwne znaki, naśladujące litery, które określił jako pismo runiczne, potem jako pismo staroislandzkie, ale świstek nie pochodził od Snorrego. Profesor uważał, że napisał to Arne Saknussemm, słynny uczony i alchemik. Axelowi przypadkiem udało się odczytać ten dziwny tekst – W Jokulsa Sneffels (czyli Snæfellsjökull) zejdź do krateru, kiedy muska cień Skartarisa przed kalendami lipcowymi, a dotrzesz zuchwały podróżniku aż do środka ziemi, czego dokonałem. Arne Saknussemm.

Verne opisuje potem, że profesor i Axel zdecydowali się na podróż do wnętrza Ziemi, pojechali do Kopenhagi, skąd kursował statek do Islandii. Opisuje zwiedzanie Kopenhagi, a potem podróż do Islandii. W Reykjavíku przyjął ich gubernator wyspy baron Trampe oraz burmistrz miasta Finsen. Opis Reykjavíku również znalazł swoje miejsce w książce Verna – Miasto leżało na niskim bagiennym terenie (?) oblane z jednej strony olbrzymim potokiem zastygłej lawy aż do morza, a na północy zatoki widać było lodowiec Sneffels. Opisuje drewniane chaty w mieście, w których mieszkali kupcy i handlarze, a na końcu opisał siedzibę biskupa, dom gubernatora, który ocenił jako ruinę, kościół i szkołę, w której nauczano również języka hebrajskiego (!). Chaty Islandczyków opisał jako zrobione z ziemi i torfu, wreszcie opisał samych mieszkańców. Warto wspomnieć, że Reykjavík liczył w tym okresie niecałe 3 tys. mieszkańców. Lindenbrock dowiedział się, że Arne Saknussomm niestety niczego po sobie nie zostawił, gdyż jego dzieła zostały spalone w Kopenhadze. Spacerując po mieście znaleźli przewodnika, Islandczyka imieniem Hans Bjelke. Jak widać autor książki nie miał pojęcia jakich imion używają Islandczycy (Hans to po niemiecku Jan) i że nie mają nazwisk.

No i pojechali konno do lodowca Snæfellsjökull, zabierając wiele różnych przyrządów, odpowiedni sprzęt i zapasy żywności. 

Autor opisał ich pobyt w chałupie islandzkiego rolnika, mającego 19 dzieci !!! Młody Axel relacjonuje swoje wrażenia – Następnego dnia o 5 rano pojechaliśmy dalej. Już 100 m od chaty ziemia była bagnista i odludna. Mimo wzrastającej samotności wydawało mi się, jakby tu i tam poruszały się jakieś ludzkie postacie między skalistymi blokami. Kiedy byliśmy już dalej w tej okolicy, napotkaliśmy nagle widmo czy upiora. Miał głowę pozbawioną włosów, twarz opuchniętą, nabrzmiałą, ciało miało błyszczącą skórę i odrażające rany. Widmo podniosło się brudne i patrzyło smutno przed siebie. Hans pozdrowił widmo, mówiąc powoli – Saell ver tu. Ale trędowaty nie odpowiedział. Ten widok i związane z nim wrażenia spowodowały, że krajobraz był jeszcze bardziej ponury. Ostatnie rośliny ginęły pod naszymi stopami. Karłowate brzozy pozostały za nami i samotne konie, których pewnie właściciele nie mogli wyżywić, błąkały się po pustych terenach, a górą leciały sokoły na południe. Życzyłem sobie, że lepiej było zostać w domu. 

Dalej Axel opowiada – Wieczorem przeszliśmy w bród dwie rzeki bogate w ryby. Noc spędziliśmy w opuszczonej chałupie. Następnego dnia znowu bagniste tereny, a wieczorem mieliśmy już za sobą połowę drogi i przenocowaliśmy w wiosce Krösolbt. ... 19 czerwca przebyliśmy już ok. 10 km idąc po terenach lawy. Jak pokręcone liny okrętowe widoczne były łożyska wielkiego strumienia. Gęste dymy z gorących źródeł wydobywały się z ziemi. Jechaliśmy konno na zachód. ... W sobotę 20 czerwca o godz. 6 wieczorem dotarliśmy do Budir (Búðir), osady położonej na brzegu morza. Przenocowaliśmy u krewnych naszego przewodnika. Następnego dnia jechaliśmy po granitowych konarach wulkanu (!). Okrążyliśmy olbrzymie podnóże wulkanu i po 24 godzinach jazdy konie zatrzymały się przed drzwiami plebani w Stapi. Osada leży nad małym fiordem otoczonym ścianą skalną. ...

Autor opisuje okolice Stapi, dalszy marsz i 3-godzinną wspinaczkę po zboczach wulkanu. Tutaj kończy się opis Islandii, dalej to fantazja Verna o przygodach pod wulkanem. Podróżnicy weszli do wnętrza wulkanu, a potem wędrowali przez jakieś podziemne tunele. Temperatura we wnętrzu ziemi była do zniesienia, znaleziono źródła wody. I nagle weszli głęboko pod ziemią w tereny oświetlone nie wiadomo w jaki sposób, tereny porosłe trawą, paprociami, widłakami. Schodząc coraz niżej dotarli do podziemnego obszaru wody, jakby wielkiego jeziora (?), a nad nim dobrego, chłodnego powietrza. Nad nimi zaś wysoko było oświetlone sklepienie. Nad brzegami jeziora rósł las (!). Fantazja Verna nie miała granic. Okazało się, że to nie drzewa, lecz grzyby. Obok rosły rośliny, bardzo dziwne, jak to profesor określił flora ery paleozoicznej. Znaleźli też kości pradawnych zwierząt, a nawet spotkali jakieś olbrzymie zwierzęta, i żeby było ciekawiej, istotę podobną do człowieka, olbrzyma kilkumetrowej wysokości. Szybko uciekli i więcej już ich nie spotkali. Ponieważ były drzewa, więc zbudowali tratwę i popłynęli jeziorem. Było to 16 sierpnia.

Na zakończenie, po wielu przygodach dotarli do jakiegoś chodnika, a potem potężna podziemna trąba wodna przeniosła ich tratwę przez jakiś kanał, szybko i gwałtownie. Widocznie związane to było z wybuchem wulkanu, tak to wymyślił Verne. I ten wytrysk wody wyrzucił ich na powierzchnię jakiegoś wulkanu. Była to bardzo wysoka góra. Okazało się, że to wulkan Stromboli na wysepce Eolie na Wyspach Liparyjskich, na północ od Sycylii!!! Byli więc w centrum Morza Śródziemnego. 

4 września weszli na pokład statku i 3 dni później wylądowali w Marsylii. Podróż bohaterów powieści przez wnętrze Ziemi opisał Verne dość ciekawie, ale dlaczego wybrał Islandię 
i wulkan pod Snæfellsjökull, tak naprawdę nie wiemy. Islandczycy nawet dzisiaj przypisują wulkanowi oraz niektórym miejscom na półwyspie jakieś szczególne moce, a goście hotelu w Búðir mogą usłyszeć historię o trzech wędrowcach, którzy weszli do wulkanu i więcej nie wrócili. Z drugiej strony książka Verna była znana nie tylko we Francji i mogła spowodować zainteresowanie tą daleko na północy Europy położoną Islandią.

S.Z.