DANE
   HISTORIA
   LUDZIE
   JĘZYK
   KUCHNIA
   TURYSTYKA
   KSIĄŻKI
   FAQ
   SONDA
   INNE STRONY
   WIADOMOŚCI
   ARTYKUŁY
   KAWIARENKA
INNE
   O AUTORZE
 

Teoria bankructwa narodowego

„Islandia na krawędzi bankructwa! Promocja – kup państwo na aukcji za grosze!” Oto tylko dwa tytuły z gazet i internetu z ostatnich tygodni. Do niedawna polskie Eldorado, kraj ze względnie najwiekszą na świecie polską mniejszością narodową (oficjalnie ok. 6%, nieoficjalnie mówiło się, że stanowimy nawet ponad 10% społeczeństwa islandzkiego), symbol bogactwa i powodzenia, doskonałych warunków życia (nawet mimo chłodu, deszczu i ciemności przez kilka miesięcy w roku), nagle okazuje się niewypłacalny. Tu w Polsce porównywalne zaskoczenie przeżylibyśmy, gdyby nagle zbankrutował Orlen. Z dnia na dzień. I tracimy wszystkie skrupulatnie zbierane przez lata punkty na karcie Vitay.

Islandzki system bankowy, o rozmiarach ocenianych na ponad 120 miliardów euro, jest, lub był jednym z największych na świecie w porównaniu do gospodarki, która go utworzyła. Islandzki PKB bowiem wynosi... zaledwie ok. 14 miliardów euro. Rosyjska pożyczka (która nie doszła do skutku) w kwocie 4 miliardów to więc kropla w morzu. Czy uratowałaby ten mały i piękny kraj? Uratować może nie uratuje. Ale czy to oznacza, że Islandia nagle zwinie manatki i pójdzie szukać innego zajęcia? Sami Islandczycy niczym się nie przejmują. Świat robi zawieruchę, a oni żyja tak, jak żyli przez stulecia. Od zasiedlenia wyspy w IX wieku, do czasów rewolucji przemysłowej, liczba ludności częściej spadała, niż rosła. Częste wybuchy wulkanów, epoki ochłodzenia, erozja gleb – to wszystko powodowało, że społeczeństwo islandzkie przywykło do trudów życia, kryzysów, załamań, częściej niż cała Europa razem wzięta. Załamanie systemu bankowego? Phi! Wezmą się do roboty i po sprawie. Jak w XVIII wieku wybuchał wulkan Laki, zabił od 50% do 80% całej islandzkiej populacji owiec, krów i koni. Obecny kryzys finansowy jeśli pozwoli umrzeć z głodu paru osobom, to i tak nie będzie potraktowany jako coś poważniejszego, niż chwilowa zmiana cyrkulacji Prądu Zatokowego, która powoduje odpływ ławic dorsza, poszukujących pokarmu w innych miejscach. A to na dorszu islandzka gospodarka stoi a nie na bankach. Tak więc robimy wielki szum, zastanawiamy się, kto kupi Islandię na eBayu, ale ciekawa kwestią jest nie tylko to, czy Islandia wytrzyma ten ciężki okres, ale czy w ogóle możliwe jest bankructwo państwa? W teorii jest to niemożliwe. Nie bez powodu inwestycje w obligacje są traktowane jako niezwykle bezpieczne, bo zawsze ma się gwarancję zwrotu. Państwo teoretycznie nie zamknie drzwi, nie zwolni pracowników, nie sprzeda swoich nieruchomości. I nie chodzi tu o rywatyzację, bo sprzedać fabryki może i to nawet tylko wyłącznie obcokrajowcom, ale w teorii – nie może przestać istnieć, jak bankrutująca firma. Wielokrotnie zastanawiano się, czy zbankrutuje Rosja, Argentyna, teraz łamiemy głowy nad przypadkiem Islandii, ale...

No właśnie. Jest jedno ale. Bo jest jedno mało znane, zapomniane, ale jednak istniejące miejsce, które... właściwie zbankrutowało. Jeszcze istnieje, ale jest świetnym poletkiem doświadczalnym dla badania, jak jednak państwo może powoli pakować swoje zabawki i uciekać do innej piaskownicy. To Nauru – trzecie w kolejności najmniejsze państwo świata. Nauru w czasach radosnego wyzwalania wszelkich kolonii także uparło się na niepodległość. Nikt tego nie bronił – do Nauru zewsząd daleko, nijak się tam dostać, kupa piasku o rozmiarach 21 km2 i prawie nic więcej.

Publikowano słowa ostrzeżeń, ale narodowa duma w 1968 r. okazała się silniejsza. W początkowych latach Nauru radziło sobie świetnie. Ba! W latach 70 miało nawet najwyższy na świecie PKB na mieszkańca! Wszystko dzięki relatywnie dużym złożom fosforytów, jak się okazało – nigdzie na świecie nie było fosforytów lepszej jakości - a niewielkiej liczbie mieszkańców w sile zaledwie 12 500. Złoża fosforytów szybko się jednak wyczerpywały, ekstensywne wydobycie zniszczyło wyspę, a Nauru przerzuciło się na eksport... znaczków i ptasich odchodów, oraz przede wszystkim spekulacje finansowe na rynkach zagranicznych. Jednak w miarę postępu technicznego, znaczki pocztowe zaczęły wychodzić z mody – na emaila i tak nikt ich nie naklei, a zbieranie znaczków zostało wyparte przez rozrywki multimedialne, ptasie odchody, czyli guano, w miarę jak rósł udział kosztów transportu, a na świecie pojawiały sie dodatkowe sposoby na nawożenie pól, straciły na znaczeniu, a spekulacje finansowe w przypadku małego państwa, mają to do siebie, że niewielki błąd może wiele kosztować. A nawet nie błąd, tylko błędne przewidywania. A w przypadku Nauru było to jeszcze coś innego – George Bush! Tak, przez tegorocznego noblistę z dziedziny ekonomii George Bush został oceniony za głównego winowajcę obecnego kryzysu. A do grona jego zasług z pewnością można dorzucić także doprowadzenie do pierwszego w historii bankructwa państwa! Jak do tego doszło? Otóż amerykańska administracja uznała Nauru za kraj wykorzystywany przez organizacje
terrorystyczne jako doskonałe miejsce do prania i pomnażania brudnych pieniedzy w postaci różnych wymyślnych inwestycji finansowych na rynkach zagranicznych. Trudno sie dziwić inwencji mieszkańców wyspy, skoro z obrotu kapitałowego musieli uczynić główny sposób na życie całego kraju. I trudno się dziwić, że naciski największej militarnej potęgi świata, która nie musiałaby wysyłać żadnego wojska do nauczenia Nauru moresu, a wystarczyłoby masowe tupnięcie nogą wszystkich członków Kongresu, by ta laguna zniknęła z powierzchni ziemi, spowodowały, że Nauru jednak wycofało się ze swych inwestycji.

Jeszcze w czasach fosforytowego boomu powstało ogromne zadłużenie Nauru w GE Capital, przekraczające 240 milionów dolarów australijskich. Po zaprzestaniu jakiejkolwiek działalności eksportowej i finansowej, Nauru stało sie po prostu niewypłacalne, a wszelkie posiadłości zagraniczne tej najmniejszej republiki na świecie zostały sprzedane lub przejęte przez kapitał zagraniczny. W 2004 roku w stolicy Nauru mydło było już towarem luksusowym, a mieszkańcy wyspy śmiejąc się przez łzy mówili w wywiadach, że prawdopodobnie wszyscy umrą. Tym bardziej, że zniszczona w 90% wyspa (tak, tak! odkrywkowa kopalnia fosforytów zajęła aż tak ogromną powierzchnię wyspy!), nie jest w stanie wyżywić lokalnej ludności. Nie posiadające więc własnych zasobów świeżych owoców i warzyw, oraz zmuszone do importu konserwowanej żywności społeczeństwo masowo choruje więc na cukrzycę. Zwane niegdyś paradoksalnie Przyjemną Wyspą, Nauru po prostu ginie. Sprzedaje swoje aktywa, od 2005 roku zamraża płace w administracji, a potem zwalnia pracowników w urzędach państwowych, a fatalna sytuacja w mieszkalnictwie, szpitalach i inwestycjach kapitałowych powoduje, że Nauru jest powoli przejmowane przez Australię – władającą zresztą tą wyspą przed nadaniem jej niepodległości w 1968 r. Kapitałowo i także politycznie. Jednym słowem – bankructwo państwa tylko w teorii nie jest możliwe i trudno je sobie wyobrazić w takiej postaci, jak bankructwo firmy. W praktyce – na przykładzie Nauru widać, że schemat jest bardzo podobny. Pojawiają się potężne problemy finansowe, wierzyciele walą drzwiami i oknami, następuje coraz szybsza wyprzedaż aktywów, zamrażane płace, zwolnienia, a w końcu firma się zamyka lub jest przejmowana przez innego właściciela. Państwo też się może zamknąć – po prostu wszyscy wyjeżdżają. Albo jest przejęte i zapomina o niepodległości. Od kilkunastu lat Nauru zgłaszało nawet propozycje przeniesienia republiki na inną wyspę. Cóż, Polska kiedyś też o niepodległości musiała zapomnieć. Daleko więc nie musimy szukać – upadającą gospodarką ktoś obcy może się zająć, to tylko narodowość może przetrwać. Czy Islandia więc zbankrutuje? Myślę, że nie. Islandczycy z niejednej opresji wychodzili obronną ręką (nie tylko w ćwierćfinale olimpijskich gier w piłkę ręczna przeciwko Polsce), nie na darmo będąc jedynymi prawdziwymi spadkobiercami tradycji wikingów. Ale jeśli kryzys dotknie kraj mniej przywykły do trudów walki o życie – zbankrutować jednak może.

Gniewomir Kuciapski

22 października 2008

Warto zobaczyć: www.oceania.stosunki.pl