Sztuka
grzechu
Sztuka grzechu (isl. Tími nornarinnar) to kolejna powieść kryminalna, tym razem islandzkiego pisarza Árniego Þórarinssona, wydana w Polsce. Jest to czwarta książka, w której w roli głównego bohatera występuje dziennikarz
śledczy Einar, a jednocześnie pierwsza powieść autora wydana w Polsce
(wydana 8 kwietnia 2009 przez wydawnictwo CatBook).
Recenzja pt. "Władca marionetek"
Sebastiana Chosińskiego
Po opublikowanych już w naszym kraju książkach Yrsy Sigurđardóttir oraz Arnaldura Indriđasona nadszedł czas na kryminał następnego autora rodem z wyspy gejzerów – Árniego Thórarinssona. „Sztuka grzechu” to jego pierwsza wydana w Polsce opowieść o Einarze – dziennikarzu, który odnalazł w sobie żyłkę detektywistyczną. I jednocześnie kolejne
świetne czytadło, które przywędrowało do nas z Północy.
„Przejechaliśmy przez przełęcz Vikurskard, obok jeziora Ljosavatn i wodospadu Godafoss, przez płaskowyż Reykjaheidi, przez dolinę Reykladalur i właśnie wyjeżdżamy z gminy Myvatnssveit na pustkowie Myvatnsoraefi w kierunku Egilsstadir”. By nie było wątpliwości, że ów wtręt to jedynie mrugnięcie okiem ze strony autora,
świadczące o jego olbrzymim dystansie do ojczystego kraju i języka, pisarz od razu też informuje: „Nie musicie tych nazw zapamiętać”. Árni Thórarinsson doskonale zdaje sobie sprawę z osobliwości własnego państwa dla innych narodów Europy; wie też jednak o tym, że stanowi to bardzo atrakcyjny haczyk, na który można złowić wielu czytelników spoza wyspy. Dlatego, w przeciwieństwie chociażby do Arnaldura Indriđasona, nie rezygnuje z używania w swoich powieściach – niezwykle trudnych do odczytania i wymówienia przez nie-Islandczyków – nazw własnych (zarówno osobowych, jak i geograficznych). Co jednak ciekawe, w żaden sposób nie przeszkadza to w lekturze; wręcz przeciwnie – dodaje narracji kolorytu i egzotyki.
Thórarinsson pochodzi z Reykjaviku; urodził się tam przed pięćdziesięcioma dziewięcioma laty. Jako dwudziestolatek wybrał się na studia na Wyspy Brytyjskie i zgłębiał historię literatury na Uniwersytecie Wschodniej Anglii w Norwich. Po powrocie do ojczyzny pracował jako dziennikarz – prasowy, radiowy i telewizyjny. Interesowało go również kino, dlatego też w latach 80. ubiegłego wieku przeszedł typową dla wielu twórców drogę od recenzenta do scenarzysty filmowego. Pierwsze opowiadanie kryminalne napisał w 1989 roku; pięć lat póĄniej ukazała się jego pierwsza powieść. Postać Einara – reykjavickiego dziennikarza, specjalizującego się w wyjaśnianiu ponurych zagadek kryminalnych – stworzył na potrzeby książki „Nóttin hefur þúsund augu” („Noc o tysiącu oczach”) w 1998 roku; kolejne ukazywały się sukcesywnie co rok-dwa. „Sztuka grzechu” („Tíni nornarinnar”), która miała swoją islandzką premierę przed czterema laty, była czwartą odsłoną cyklu. Po niej ukazały się jeszcze dwie: „Dauđi trúđsins” („śmierć klowna”, 2007) oraz „Sjöundi sonurinn” („Siódmy syn”, 2008). Oprócz cyklu o Einarze Thórarinsson ma na koncie jeszcze dwa kryminały napisane do spółki z Pállą Kristinną Pálsson: „Í upphafi var morđiđ” („Na początku była zbrodnia”, 2002) oraz „Farþeginn” („Pasażer”, 2006). Nie jest więc może autorem szczególnie płodnym, ale systematycznym, co musi cieszyć liczne grono jego wielbicieli w ojczyĄnie i poza nią.
Einar jest dziennikarzem mającej swoją siedzibę w Reykjaviku „Gazety Popołudniowej”. W życiu nie układa mu się najlepiej. Córka Gunnsa, z której matką rozszedł się jakiś czas temu, jest – jak sam twierdzi – dojrzałą czternastolatką, co oznacza, że popala już papierosy i ma nawet czarnoskórego narzeczonego. Nadmierny pociąg do alkoholu spowodował, że spadły notowania Einara w pracy, co ostatecznie zakończyło się spektakularnym wygnaniem ze stolicy. Właściciele pisma wpadli bowiem na pomysł, jak można najłatwiej podnieść sprzedaż czasopisma na północy kraju – założyć tam oddział gazety. Na jego kierownika wyznaczono innego „zesłańca” – Asbjörna Grimssona, który wcześniej nie poradził sobie na stanowisku szefa działu wiadomości w Reykjaviku. Za jego kandydaturą przemawiał fakt, że pochodzi on z Akureyri, tam zdał maturę i wciąż ma wielu wpływowych przyjaciół i znajomych, do których zalicza się między innymi – co okaże się istotne dla przebiegu akcji – komendant miejscowego posterunku policji Olafur Gisli Kristjansson. Akureyri to nieco ponad siedemnastotysięczne miasto na północy wyspy, malowniczo położone nad fiordem Eyja. Na dodatek o kilka godzin jazdy samochodem od Reydagerdi, o którym zrobiło się głośno, kiedy miejscowy potentat biznesowy Asgrimur Petursson postanowił zainwestować ogromne
środki w gospodarczy rozwój regionu. W efekcie do sennej do tej pory mieściny zjechały tłumy poszukujących pracy Polaków, Portugalczyków, Chińczyków, Holendrów, Łotyszy i Estończyków, co musiało zaowocować konfliktami z miejscową ludnością. Praktycznie co weekend wybuchają bójki, a szacowni mieszkańcy skarżą się władzom, że wraz z emigrantami nadciągnęły też poważne zagrożenia – narkotyki, prostytucja i pornografia. Słowem: miasto stało się prawdziwym kotłem czarownic. Zadaniem Einara jest natomiast uważne przyglądanie się temu, co się w nim dzieje oraz obiektywne informowanie o tym czytelników „Gazety Popołudniowej”.
Na tle Reydagerdi Akureyri może się wydawać oazą spokoju, ale szybko okazuje się, że to jedynie złudzenie. W krótkim czasie dochodzi tam bowiem do dwóch tragicznych i jednocześnie zagadkowych wydarzeń. W czasie zorganizowanej przez dyrektora miejscowej fabryki słodyczy Mniam dorocznej zakładowej wycieczki survivalowej ma miejsce nieszczęśliwy wypadek – z łodzi wypada i roztrzaskuje się o skały żona szefa, niejaka Asdis Björk Gudmundsdottir. Kilka dni póĄniej natomiast po wyjściu z młodzieżowej imprezy znika dwudziestoletni Skarphedinn
Valgardsson, zaskakujące połączenie miejscowego Casanovy i wzoru cnót wszelakich, który lada dzień miał zagrać główną rolę w premierowym spektaklu przygotowanym przez Towarzystwo Teatralne Liceum w Akureyri. Początkowo Einar przygląda się obu sprawom jedynie z czysto zawodowej ciekawości. Niebawem jednak zostaje, trochę z przypadku, wciągnięty w sam wir wydarzeń. Kiedy kontaktuje się z nim przebywająca w domu opieki osiemdziesięcioletnia Gunnhildur Bjargmundsdottir, matka Asdis Björk, i oznajmia bez wahania, że córka została zamordowana, a uczynił to jej szacowny małżonek – Einar bierze wynurzenia staruszki za przejaw starczej demencji. Tyle że z biegiem czasu sam nabiera coraz więcej wątpliwości. Równie interesująco rozwija się także sprawa Skarphedinna, którego ciało zostaje odnalezione kilkadziesiąt godzin po zaginięciu na podmiejskim złomowisku. Sekcja zwłok nie pozostawia wątpliwości, że chłopak został zamordowany, a sprawcy zbrodni starali się ukryć swój uczynek, podpalając ciało. Wkrótce potem popełnia jeszcze samobójstwo nastoletnia Solrun Bjarkadottir uczennica miejscowego liceum i znajoma Valgardssona, którego poznała przed laty w Rejkaviku, gdy ten zaczynał karierę jako aktor dziecięcy, grając główną rolę w młodzieżowym obrazie „Rycerz ulicy”. Jakież jest zdziwienie Einara, gdy przekopując w Internecie stare wiadomości, odkrywa, że nie żyje już także główna partnerka Skarphedinna z tamtego filmu. Kilka lat wcześniej, podobnie jak teraz Solrun, przedawkowała ona narkotyki. Nie bez powodu więc dziennikarz dochodzi do wniosku, że to nie może być przypadek – za, na pozór tylko przypadkowymi, zgonami młodych dziewcząt i brutalną
śmiercią chłopaka musi kryć się coś głębszego. Jak się też niebawem okazuje,
ślady prowadzą do Reydagerdi. I na dodatek zaskakująco wiążą się z tragicznym wypadkiem, w którym straciła życie żona dyrektora fabryki słodyczy…
Thórarinsson umiejętnie przeplata przez całą powieść oba wątki, znakomicie spinając je klamrą w diabelsko zaskakującym finale. Nim jednak do niego dotrzemy, otrzymujemy sporą porcję niezwykle wciągającej prozy obyczajowo-psychologicznej. Wyspiarskiemu pisarzowi
świetnie wychodzi bowiem kreślenie obrazu islandzkiej prowincji i codziennej, żmudnej, kompletnie wypranej z aury romantyczności, pracy dziennikarza. Prywatne
śledztwo Einara stopniowo odsłania też kolejne tajemnice małomiasteczkowej społeczności. Po kawałku składa on portret głównej postaci dramatu – Skarphedinna
Valgardssona, wyjątkowo inteligentnego i zdolnego młodzieńca, lubianego i szanowanego przez wszystkich. Tylko czy na pewno na ten szacunek zasługującego?… Chociaż w powieści nie uświadczymy pościgów ani strzelanin, nie brakuje w niej emocji – czuć wręcz namacalnie, jak atmosfera gęstnieje z rozdziału na rozdział. W finale natomiast autor wykonuje woltę, która sprawia, że jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę czytelnik będzie trawił dylematy moralne, przed którymi zostali postawieni bohaterowie „Sztuki grzechu”. I zastanawiał się zapewne, jak sam by postąpił na ich miejscu. Jest coś absolutnie zaskakującego w tych skandynawsko-islandzkich kryminałach, które od kilku lat docierają na polski rynek. Mrok, groza, pełne tajemniczości i jednocześnie złowrogie zakamarki ludzkich duszy i umysłu. Tak mógłby pisać Dostojewski, gdyby żył w XXI wieku gdzieś na dalekiej Północy.
Wrzesień
2009
Recenzja
pochodzi z serwisu Esensja.pl
|