NIEDŹWIEDZIE POLARNE NA ISLANDII 

Niedźwiedzie polarne na Islandii? Przecież ich tam nie ma. A jednak...Sławna Landnamabók – Księga o zasiedleniu, napisana ok. 1280 r. podaje historię wikinga Ingimunda, który osiedlił się w Vatnsdalu. Ingimund znalazł w Hunavatn niedźwiedzia polarnego z dwoma młodymi. Wtedy popłynął do Norwegii i podarował te zwierzęta królowi Haraldowi. Nigdy przedtem w Norwegii nie widziano białych niedźwiedzi. Za to król Harald podarował Ingimundowi statek, zwany Stigandi z ładunkiem drewna. Landnamabók nie podaje, jak Ingimund złapał niedźwiedzie, ani jak je zawiózł do Norwegii. Nie było to przecież takie proste. Hunavatn, gdzie ta historia się zdarzyła, jest niewielkim jeziorkiem, a jego nazwa oznacza Jezioro niedźwiadków.

Również w starych rękopisach islandzkich, opisujących życiorysy pierwszych biskupów, jest także historia o niedźwiedziu. Pierwszy biskup Isleifur Gissurarsson pojechał do Saksonii, odwiedził tam cesarza Henryka III (1039-1056) i podarował mu niedźwiedzia polarnego. Niedźwiedź ten przypłynął do Islandii na krze lodowej i tam został złapany. Dla cesarza był to nadzwyczajny podarunek. Isleifur otrzymał w zamian za to list żelazny ważny na całym obszarze cesarstwa, dający wiele przywilejów, zwolnienie od opłat itp.

W późnym średniowieczu niedźwiedzie polarne były bardzo pożądane jako podarunki dla królów. Ale trudno było o niedźwiedzia, w dodatku przybyłego na krze lodowej, co naturalnie zwiększało jego wartość. Saga o Audunie opowiada, jak dał on cały swój majątek za niedźwiedzia polarnego, którego podarował królowi duńskiemu Svendowi. Ten był tak oczarowany niezwykłym darem, że odwdzięczył się przyjmując Auduna do swego dworu, sfinansował jego podróż do Rzymu, a w końcu podarował mu statek i worek pełen srebra.

Przez wiele setek lat, długo przed zasiedleniem wyspy, niedźwiedzie polarne pojawiały się na krach lodowych, płynąc z Grenlandii i żywiąc się fokami oraz  rybami. W Islandii nie miały czego szukać, więc wyspę szybko opuszczały. Po zasiedleniu takie odwiedziny dla Islandczyków były niebezpieczne, choć były to wielkie wydarzenia. Kiedy klimat się ochłodził, łatwiej było niedźwiedziom przedostawać się do Islandii, pola lodowe sięgały daleko na południe. I tak w 1274 r. przybyło ich 22, a w 1275 r. aż 27. Skrupulatnie bowiem rejestrowano pojawienie się niedźwiedzi na wyspie.

Islandczycy uważali niedźwiedzie za zaczarowanych ludzi. Bajki ludowe mówią o tym, że niedźwiedzie polarne wydają na świat dzieci, które podrósłwszy zamieniają się w zwierzęta. Jedna z legend opowiada jak niedźwiedzica dostała się na północną wyspę islandzką Grimsey i obserwowana przez tamtejszego chłopa urodziła kilkoro dzieci. Jedną dziewczynkę chłop wziął do siebie i wychował. Miała ona jednak ciągotki do morza. Pewnego dnia weszła w zatoce na krę, na której siedziała niedźwiedzica. Ta położyła na niej łapę i dziewczynka natychmiast zamieniła się w niedźwiadka.

Według wierzeń chłopów, jeżeli dziecko urodzi się na niedźwiedziej skórze, to nigdy nie będzie odczuwało zimna. Skóry niedźwiedzie były bardzo cenione
w średniowieczu przez księży. Obkładali nimi ołtarze i ambony, aby ogrzewały im nogi. U wielu rybaków można było dawniej zobaczyć skóry, choć nie potrafili powiedzieć skąd je mają.

Niedźwiedzie polarne dalej odwiedzają Islandię. W 1984 r. rybacy widzieli aż 6 zwierząt na dryfujących krach lodowych. W 1975 r. taki turysta zawitał na wyspę Grimsey. Ponieważ stanowił duże zagrożenie dla ludności wysepki, trzeba było go zabić. Wypchany znalazł się w muzeum w Húsaviku. W 1978 r. widziano niedźwiedzia przy Adalviku na półwyspie północno-zachodnim. Przebywał tam kilka tygodni. W 1983 r. w pobliżu Straummes znaleziono na śniegu ślady niedźwiedzich łap. Niedźwiedzie na pewno będą jeszcze przypływać na wyspę. No cóż, turystyka obejmuje również i takich turystów, ale ci są najmniej pożądani.

S. Z.